Jako dziecko wszystko przerysowywałam, głównie były to postacie z bajek Disney'a. Mam gdzieś moje pierwsze malunki, moja mama wszystko pieczołowicie gromadziła;) Później, w liceum zaczęłam malować zwierzęta. W kioskach pojawiały się pocztówki z psami, kotami...kupowałam je masowo, a następnie starałam się odwzorować w pastelach. Lubiłam malować na czarnych kartonach, wtedy wszystkie odcienie brązu, szarości, a przede wszystkim bieli bardzo ładnie się uwydatniały. Taki miałam pomysł na moje prace.
Miałam 17 lat kiedy namalowałam tego psiaka:
Parę miesięcy później namalowałam ze zdjęcia mojego ukochanego owczarka Tarzana, był zbyt ruchliwy aby namalować go na żywo;)
A później były inne pieski, głównie pieski. Miłość do malowania kotów przyszła nieco później, kiedy poznałam akwarelę.
Czasem natchęło mnie na jakiś ogród z chatką (również na czarnym tle):
Na studiach mieliśmy różne tematy. Jednym z nich było odwzorowanie jakiegoś dzieła. To było coś dla mnie!
Na warsztat wybrałam pewiem obraz przedstawiający konia, ale nie pamiętam już autora. Był namalowany farbami, a ja chciałam przedstawić go w pastelach.
To chyba jedyna praca przedstawiająca kota, którą namalowałam pastelami. Mieliśmy taki temat na studiach aby wybrać sobie dowolny obiekt, który studiowaliśmy przez jeden semestr. Zafascynowana kotami, oczywiście wybrałam kota. Musiałam poznać jego anatomię, aby móc go później namalować. Z tą anatomią to się umęczyłam, rysowałam układ szkieletowy, mięśniowy.... miałam wrażenie przez chwilę, że jestem na weterynarii;), na koniec mieliśmy namalować nasz obiekt. I jest to praca, którą namalowałam na żywo. Przedstawia mojego śpiącego kota Felixa. Mógł spać całe dnie, a ja miałam czas aby go dokładnie (prążek po prążku) namalować ;) W następnym semestrze na warsztat wybrałam łatwiejszy temat : jabłko;)
I jeszcze kilka innych prac:
Tutaj wybrałam zielony karton i operowalam jedynie bielą, brązem i czerwienią. Kolor jabłek i gruszek to kolor kartonu.
Pozdobnie jest tutaj:
A to już inna historia:) bateria łazienkowa, niezbyt udana ale pokazuję, bo bardzo się nad nią namęczyłam;)
Wybrałam najciekawsze prace. Nie mam ich dużo, ponieważ prawie wszystkie rozdałam w rodzinie;)
A i najważniejsze....moje kredki:):
Te przywiózł mi tata z Francji. Pamiętam jak je oszczędzałam (widać zresztą, niektóre kolory prawie nieruszone)
Z kolei kolory ziemi jak brązy, beże.... znikały momentalnie.
Muszę dodać, że miałam pomocnika przy wybieraniu prac:)) siedział pod fotelem i nadzorował pracę;)
Może jeszcze powrócę do pasteli.... Póki co kocham pracę w akwareli!
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz