środa, 29 sierpnia 2018

Amsterdam w sierpniu :)

Amsterdam - byłam tam w lutym tego roku i tak mnie zachwycił, że obiecałam sobie, że przy najbliższej okazji jeszcze tam wrócę. O moim wyjeździe w lutym pisałam w kadrach lutego KLIK
I udało się! W połowie sierpnia znów odwiedziłam Amsterdam. Poleciałam tylko na 4 dni ale wierzcie mi, że przy dobrze zaplanowanym dniu można bardzo dużo zobaczyć :)
Zapraszam Was na krótką wycieczkę po tym mieście okraszoną moimi kadrami. 
Będzie to dla mnie pamiątka a dla Was być może dawka cennych informacji co warto zobaczyć, gdzie pójść i jak się poruszać. 

Zapraszam na dużą dawkę zdjęć!


* poniedziałek 13 sierpnia*

Wylatuję liniami KLM z lotniska Chopina w Warszawie.
Na lotnisku Schiphol w Amsterdamie jestem po około 2h lotu. To czwarte pod względem wielkości lotnisko w Europie i naprawdę się to czuje. Po wylądowaniu samolot kołuje jeszcze przez około 10min.




Tym razem zakwaterowanie mam w hotelu CitizenM tuż obok lotniska.  Przejście zajmuje 5 minut.
Na wejściu wita mnie "balonowy" piesek:



Hotel zdobią perełki dizajnu. Wolnej chwili można było rozsiąść się na wygodnych sofach i innych siedziskach znanych w świecie dizajnu, o których czytałam w książkach na studiach:)











Pokój również robi wrażenie:


Za ogromnym łożem jest okno, a za nim lotnisko, taki widok miałam każdego poranka:



Po rozpakowaniu się idę na autobus do centrum. Autobusy mają przystanki tuż przy lotnisku.
Autobus lini 397 zabiera mnie do centrum, zajmuje mu to około 25min i bilet kosztuje 5 euro w jedną stronę.
Wysiadam na placu Museumplein , gdzie mieszczą się najważniejsze muzea i gdzie jest serce Amsterdamu. W lutym to tutaj niedaleko miałam swój hostel.



Odwiedzam stare kąty:)
Cudny sklepik z holenderskimi markami:







Kolczyki rzęsy kupiłam w lutym, teraz wróciłam po kółeczka:









Jest radość:)))










Robię sobie przystanek w ulubionym ELLIS - serwują pyszne wegetariańskie burgery:)



Koty na każdym rogu:)



Jestem tam zaledwie kilka godzin, a kark mnie już boli od zadzierania głowy do góry - takie piękne kamieniczki!




Dzień dobiega końca więc wracam do hotelu, spędzam wieczór na sofie i planuję wtorek:)




* wtorek 14 sierpnia *

Wstaję wcześnie rano i idę na autobus lini 300, który zawozi mnie do Haarlem. Bilet w jedną stronę kosztuje 6 euro i kupujemy go u kierowcy.
Postanawiam, że chciałabym tym razem zwiedzić dodatkowo jakieś inne miasteczko położone niedaleko Amsterdamu. Autobus podobnie jak ten 397 odjeżdża spod lotniska, a tym samym spod mojego hotelu.  Mam rzut beretem :) w niecałe 30 min jestem na miejscu:)

Mój wzrok przyciąga sklep dla plastyków:


Czyż nie jest z zewnątrz piękny?


Każdy sklepik tam kusi i zaprasza do środka:



Można wejść i przepaść





Niby sklep z bibelotami, ale można zakupić meble, dodatki do domu, biżuterię, a przy okazji napić się kawy i zjeść ciastko:)


Czy są tu miłośnicy zabawek Maileg? 





Jestem już duża ale ten jeżyk mnie rozczulił :)))



Haarlem jest urocze. Jestem dość wcześnie i centrum jest jeszcze puste - dla mnie idealnie bo nie lubię tłumów:)







Pozwalam się sobie zgubić w alejkach i wąskich uliczkach - tak najlepiej się zwiedza nowe miejsca!


Przystanek na kawę w przytulnej kawiarence:




I kolejne odkrywanie nowych miejsc:



Im bardziej się oddalam od centrum tym piękniej:


Ktoś już biegnie na przywitanie:)))






Zaglądam do jednego sklepu i zachwycam się jego wnętrzem i aranżacją przestrzeni:



Kupuję sobie co nieco:)





I tutaj można kupić coś dla duszy i ciała i kawa też była;)



Idę dalej i zza rogu wyłania się jedyny wiatrak w tym miasteczku:


Robi wrażenie!


Co najfajniejsze, nie ma tu wielu turystów, można na spokojnie zrobić zdjęcie bez obawy, że ktoś nam wejdzie w kadr. 



Cudne alejki: 



Najlepsze belgijskie frytki jakie jadłam są na ul. Warmoesstraat 3



Wszystkie koty w okolicy wygłaskałam:):




Haarlem to mniejszy brat Amsterdamu. Nie jest tak mocno poprzecinany kanałami jak jego starszy brat ale nadal jest bardzo urokliwy. Centrum jest tłoczne z sklepami sieciówkami ale wystarczy oddalić się nieco aby natrafić na zupełnie puste uliczki z ławeczkami i śpiącymi na nich kotami:) I na tych uliczkach poukrywane są lokalne sklepiki z holenderskimi dobrociami- te malutkie i duże dizajnerskie, które zapierają dech w piersiach:)
Polecam odwiedzić to miasteczko!

* środa 15 sierpnia *

To przedostatni dzień mojego pobytu. Za oknem taki widok:


Jak zawsze wstaję wcześnie i jadę autobusem 397 do centrum.
Wysiadam na Museumplein i udaję się do Stedelijk Museum Amsterdam. Mieści się ono na wprost Museum Van Gogh, które odwiedziłam w lutym. Przez Amsterdamczyków nazywane jest wanną przez swój kształt, zresztą sami zobaczcie:





To muzeum sztuki nowoczesnej i mam szczęście bo akurat trwa wystawa grupy Studio Drift.
To trzeba zobaczyć na własne oczy! Dawno sztuka nowoczesna nie wywarła na mnie takiego ogromnego wrażenia! Coś wspaniałego!





Te świecące kulki poniżej to dmuchawce:













Przede mną Stedelijk Museum, z za mną Musum Van Gogh. Akurat kiedy wychodzę zbierają się tłumy, dlatego polecam Wam przychodzić do muzeum z samego rana, kiedy muzea się otwierają czyli w okolicach godziny 10:00.



Idę wypożyczyć rower bo w planie mam wycieczkę do północnej części Amsterdamu.



Ja mam swoją ulubioną wypożyczalnię , blisko Museumplein - nie pamiętam ulicy ale na każdym rogu możecie wypożyczyć rower.  Opłaca się brać rower na cały dzień ;) Ja miałam zniżkę bo wypożyczałam już w lutym ale zazwyczaj liczą 14 euro za cały dzień.

Wsiadam i jadę w okolice portu, rowerem zajmuje mi to 8 min.


Tam wsiadam na prom , który bezpłatnie przetransportuje Was na drugi brzeg do dzielnicy Amsterdam North.


Niegdyś dzielnica przemysłowa , dziś mieszczą się tam biurowce, apartamenty, ale co mnie interesowało najbardziej hipsterskie miejscówki.



Po drodze mija się przepiękne domy i dociera do pofabrycznych terenów, które zostały zaaranżowane na pracownie projektantów i hipsterskie lokale. Mnóstwo tam murali i sztuki ulicznej:






Offowe miejsce Pilek:







Niewiele jest tam turystów bo nie każdy wie o tym miejscu :) Za to sami Amsterdamczycy:) 
A miejsce jest nietuzinkowe!

NDSM - ogromny hangar zaadaptowany na pracownie artystów:






Odbywają się tu również wystawy:





Wsiadam na rower i jadę dalej do miejsca, gdzie są hangary z starociami. I były to najbardziej kripi miejsca z starociami  jakie do tej pory widziałam... Na miejscu możnaby nakręcić niejeden horror lub film grozy....  Z zewnątrz niepozornie....



Ale im dalej w las tym łatwiej o zawał serca...  Ten jeleń na szczęście był sztuczny...





Było tam dosłownie wszystko, o czym pomyślicie, przedmioty ze szpitali.... Myślicie sobie : jelonek w garniturze pilnujący pluszowych misiów i macie:


Ten niestety był wypchany :(




Na szczęście zamykali więc szybko stamtąd się ewakuowałam:) serio miałam dreszcze na skórze po wizycie tam:)


Wsiadłam na rower i wróciłam promem z powrotem do centrum Amsterdamu.



Pokręciłam się po okolicy...




Uwielbiam aperol!






Samemu ciężko zrobić sobie zdjęcia ale dla chcącego nic trudnego;) to był mój statyw:


można ? haha :)




Czasem jednak udało się kogoś poprosić o zrobienie zdjęcia;)




Zaczyna się ściemniać, o tej porze łatwiej o wolne miejsce przy literce:



Krążę jeszcze wieczorkiem po uliczkach i odwiedzam miejsca, które znam. Ten starszy Pan lubi przesiadywać wieczorami z książką lub gazetą. W lutym też tak spędzał czas:)



Żegnam się z wieczornym Amsterdamem, bo już jutro o tej porze będę w samolocie.
Oddaję rower i idę na autobus. Planuję ostatni dzień:



* piątek 16 sierpnia *

Aby wycisnąć z dnia jak najwięcej wstaję wcześnie idę na autobus i jadę do centrum. Dziś mam zaplanowaną wizytę w domu i pracowni Rembrandta. Jadę tam rowerem :) Rowerem najlepiej jest się poruszać po Amsterdamie. Wszystko szybciej zobaczycie i więcej:)
W drodze do muzeum mijam jedną z moich ulubionych kamienic:



I docieram na miejsce:




Rembrandt był wnikliwym obserwatorem świata przyrody:




Trafiłam na wystawę szkiców Rembrandta. Jestem pod wrażeniem! Spójrzcie na te pojedyńcze kreseczki, każda z nich ma swoje określone miejsce. Nie ma przypadkowości.






Po wizycie w muzeum spędzam ostatnie godziny na objazdówce:)



Trafiam na targ z winylami i starociami:




Byłam tu zimą, byłam, latem , teraz marzę aby powrócić tu jesienią. Musi być tu pięknie, kiedy te wszystkie drzewa jesień przebarwi na złoto i czerwień!


W drodze powrotnej do wypożyczalni rowerów odwiedzam mój ulubiony sklep dla plastyków Van Beek, gdzie zostawiam majątek i spełniam jedno z moich marzeń:)))



Zaopatruję się akwarele  w kostkach i w metaliczne akwarele marki Kremer, które uśmiechały się do mnie z wystawy sklepowej, a wcześniej widziałam je jedynie w internecie.



Oddaję rower, wracam na autobus, pakuję się i kieruję się na lotnisko i do domu:)
To był wspaniały czas, znów dużo zobaczyłam, dużo przeżyłam. Wycisnęłam te dni jak cytrynę!
Naładowana pozytywną energią wróciłam do domu:)

I jeszcze moje inne suweniry, bo nie tylko farbami kobieta ilustrator żyje;)


top YAYA * kolczyki STUDIO MHL * PAPER VASE COVER * perfumy i balsam w kostce Lush 
* patyczki zapachowe Rituals


Napiszcie mi proszę czy byliście w Amsterdamie? A może planujecie się tam wybrać?
Mam nadzieję, że moje wspomnienia  z tych czterech dni zainspirują kogoś z Was do odwiedzenia tego miasta:) Warto!

A już jutro pojawią się kadry sierpnia:)